Kto mi wytłumaczy
Kto mi wytłumaczy, na czym ma polegać promocja zintegrowanego podejścia w polityce rozwoju poprzez budowę Strategii Rozwoju Miejskiego oraz Obszaru Funkcjonalnego Gorzowa Wielkopolskiego? Dalibóg nie wiem, bo choć rozumiem znaczenie każdego z tych słów, to całej frazy już ni w ząb.
Sprawa jest poważna, bowiem na najbliższy poniedziałek (6 maja 2013) została zwołana nadzwyczajna sesja Rady Gminy Kłodawa w sprawie współdziałania celem realizacji przedsięwzięcia o tej właśnie nazwie.
A ja mam dziwne wrażenie, że większość pozostałych radnych też nie będzie rozumiała, za czym ma podnieść rękę, ale to uczyni bez wahania. Bo tak się niestety składa, że GTW uchwala każde głupstwo, które zostanie jej podsunięte, byleby miało odpowiednią pieczątkę...
Nic to, że § 55 Statutu Gminy Kłodawa mówi wyraźnie, że uchwały Rady powinny być zredagowane w sposób zwięzły, syntetyczny, przy użyciu wyrażeń w ich powszechnym znaczeniu. W projektach uchwał należy unikać posługiwania się wyrażeniami specjalistycznymi, zapożyczonymi z języków obcych.
Na prawo lokalne GTW jest uodporniona, więc gładko łyknie taką oto perełką żargonu biurokratycznego: Projekt dotyczy (...) wsparcia zwiększenia elastyczności rynku pracy w zależności od bieżącej koniunktury gospodarczej i wsparcia zwiększenia atrakcyjności jako miejsca zamieszkania i dostarczania usług.
Że to jest tautologiczny bełkot? Oczywiście, że jest, bo zupełnie niepotrzebnie użyto dwa razy słowa zwiększenia (jeśli coś się wspiera, to siłą rzeczy działa na rzecz wzrostu), a elastyczność rynku pracy polega właśnie na dostosowywaniu się do koniunktury. Że nie wiadomo, czego atrakcyjność ma wzrosnąć wskutek promocji zintegrowanego podejścia w polityce? No i co z tego, że nie wiadomo? Przytłaczająca większość radnych Gminy Kłodawa takimi duperelami głów sobie nie zaprząta.
Pół biedy, gdyby skutki takiego podejścia ograniczały się "tylko" do kaleczenia języka polskiego. One są niestety znacznie rozleglejsze, bowiem prowadzą niejednokrotnie do przyjmowania bez dyskusji i żadnych poprawek rozwiązań szkodliwych dla gminy i jej mieszkańców, choćby regulaminu utrzymania czystości i porządku, podsuniętego przez miasto Gorzów i skrojonego pod interesy stanowiącej jego własność spółki pn. Zakład Utylizacji Odpadów.
Kolejnym przykładem jest projekt umowy wspólnego przedsiewziecia, załączony do projektu uchwały. Niewykluczone, że jego tytuł oraz treść zostały celowo sformułowane w sposób niezrozumiały, gdyż wybita na pierwsze miejsce promocja jest w nim najmniej ważna. Jego istotnym efektem ma być m.n. strategia rozwoju miejskiego obszaru funkcjonalnego Gorzowa Wlkp. w skład którego gmina Kłodawa została zaliczona oraz studium wykonalności parku naukowo-przemysłowego.
Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju, przyjęta przez rząd w grudniu 2011 r., nakłada na wszystkie miasta wojewódzkie obowiązek opracowania dla swoich obszarów funkcjonalnych strategii rozwoju, a także planu zagospodarowania przestrzennego aglomeracji. Na razie jest mowa o tym pierwszym dokumencie, ale nie ulega wątpliwości, że drugi będzie się na nim opierać.
Poza dyskusją pozostaje również fakt, że ich treścią są żywotnie zainteresowani nie tylko mieszkańcy oraz władza miasta, ale również i czterech gmin wiejskich (Bogdaniec, Deszczno, Kłodawa, Santok), które zostały zaliczone do obszaru funkcjonalnego. Jednakże projekt umowy w praktyce pozbawia ich wpływu, bowiem na lidera (którym oczywiście jest Gorzów Wlkp.) nakłada obowiązek konsultowania, a nie uzgadniania treści dokumentów tworzonych w ramach projektu.
Mówiąc inaczej: jeśli umowa zostanie podpisana, miasto będzie mogło wprowadzić do strategii i pozostałych dokumentów co tylko zechce i nie będzie mu do tego potrzebna zgoda partnerów. Wystarczy, że tylko ich poinformuje, bo opinia wójta czy Rady Gminy Kłodawa w sprawie np. utworzenia zalewu pomiędzy Kłodawą a Chwalęcicami, fabryki opon w Wojcieszycach czy portu lotniczego w Różankach nie będzie miała żadnego znaczenia. Wedle projektu umowy, gminy wiejskie biorą na siebie pewne niewielkie obowiązki, ale tracą uprawnienia do współdecydowania o swoich własnych sprawach. Żeby nie było co do tego wątpliwości, wprowadzono zapis, że efekty działań w postaci opracowań (...) należą wyłącznie do Lidera.
I oto mamy wyjaśnienie zagadki, dlaczego prezydent Jędrzejczak i jego przyboczny Sejwa nagle przestali dąsać się na gminę Kłodawa za to, że nie zaakceptowała dyktatu w sprawie dopłat do MZK i z dnia na dzień ogłosili wycofanie się z retorsji polegających na wstrzymaniu kursowania czerwonych autobusów do Chwalęcic. Tylko skończony naiwniak mógłby sądzić, że zrozumieli swój błąd lub sumienie nagle w nich się odezwało.
Nic z tych rzeczy. Odesłanie miejskiej spółki na drzewo uraziło nadęte ambicje Prezia, ale nie odebrało mu resztek rozumu. Tak, jak Paryż dla Henryka IV Burbona wart był mszy, wolna ręka w opracowaniu dokumentów strategicznych i sny o Wielkim Gorzowie są dla Tadeusza II cenniejsze, niż walka o prestiż i zachowanie monopolu MZK.
Niestety, na rozsądek Grupy Trzymającej Władzę w gminie Kłodawa nie ma co liczyć, więc podyktowana jej uchwała zapewne zostanie przepchnięta, a umowa podpisana.