O wstawaniu z kolan
Nie znajdziemy w tej książce systematycznego opisu procesów społecznych i politycznych, bo to raczej ciąg obrazków z życia Irlandek i Irlandczyków poddanych opresji ze strony zrośniętego z państwem kościoła katolickiego, a potem trudnego, ale szybkiego procesu wyzwalania.
Autorka sygnalizuje analogie z Polską, jednak moim zdaniem nie są one dokładne. W odróżnieniu od Irlandii, II Rzeczpospolita nie była państwem wyznaniowym, a w okresie PRL stała się państwem świeckim. Po roku 1989 nastąpiła wtórna klerykalizacja: politycy rzucili się pokotem na kolana, katecheza wróciła do szkół, a prawo odzwierciedla fobie Kościoła w sprawach seksu.
Są i podobieństwa. Po ujawnieniu przestępstw i skandali, obnażeniu pazerności i hipokryzji katolickich duchownych, Kościół szybko tracił wpływy. W Irlandii ruszył, a potem gwałtownie przyspieszył proces zrzucenie jarzma obyczajowego i prawnego. W Polsce mamy odpływ wiernych z kościołów i dzieci z lekcji religii, ale są one nadal prowadzone w szkołach publicznych, miliardy płyną z państwowej kasy, a prawo dotyczące antykoncepcji i równości małżeńskiej zostało dokładnie zabetonowane.
Mimo, że wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych należy rozumieć jako wyraźną dyspozycję dla polityków, że trzeba uruchomić proces sekularyzacji, ci najwyraźniej nie zamierzają za to się zabrać. Od posłów PSL oraz Polski 2050 słyszymy, że nie zagłosują za prawami kobiet i że te kwestie powinny zostać rozstrzygnięte w głosowaniu powszechnym. Natomiast parlamentarzyści PO oraz Lewicy bez zmrużenia okiem twierdzą, że referendum nie wchodzi w grę, bo po to obywatele wybierają przedstawicieli, żeby za nich decydowali. A tak w ogóle nie bardzo jest o czym gadać, bo prezydent Duda niczego nie podpisze. Wynika z tego, że mamy klincz, a odesłanie wszystkich czterech projektów ustaw do specjalnej komisji, to zmyłka. O likwidacji Funduszu Kościelnego też jakoś przestano mówić i nic nie słychać o wyprowadzeniu nauki religii ze szkół.
Trzeba więc sięgnąć do opisywanych przez Martę Abramowicz doświadczeń irlandzkich. Tam sytuacja była jeszcze trudniejsza, bo żeby zalegalizować aborcję, niezbędna była zmiana konstytucji, w której zrównywano życie matki z życiem płodu. Do tego było potrzebne referendum, o którym żadna z partii nie chciała słyszeć.
Po śmierci trzydziestoletniej kobiety, której w 2013 roku odmówiono w szpitalu usunięcia martwego płodu, powstała koalicja licząca zrazu 12 organizacji, by po kilku latach mieć ich 120. Zdecydowała się ona na odesłanie sprawy do panelu obywatelskiego, złożonego z kilkudziesięciu wylosowanych osób, który dość szybko podjął decyzję zaskakującą polityków:
należy szybko w Irlandii wprowadzić bezpieczną, legalną i darmową aborcję. Róbcie referendum.
Wśród uczestników koalicji były różne zdania co do rozwiązań szczegółowych, więc powołano triumwirat złożony z najważniejszych organizacji. Miał on dwa miesiące na rozruch kampanii i trzy na jej przeprowadzenie. Znowu cytat z książki:
Nazwa: Razem dla Tak (Together for Yes)
Liczba organizacji w koalicji: blisko 200;
Wśród nich: feministki, studenci, związki zawodowe, inżynierowie, dentyści, pielęgniarki psychiatryczne, rolnicy, pisarze, naukowcy, osoby z niepełnosprawnością, głusi, dziadkowi, samodzielni rodzice, lekarze, prawnicy, położne, LGBT-y, młodzieżówki partii politycznych;
Odbiorcy: Wszyscy? Nie, bo nie trzeba przekonywać przekonanych, a ci po drugiej stronie i tak nie zmienią zdania. Celem jest połowa społeczeństwa, która się waha – ludzie, którzy nie pochwalają aborcji, ale i nie akceptują obecnej sytuacji;
Działania: plakaty, billboardy, ulotki, spoty, social media i canvassing, czyli chodzenie po domach, Bezpośrednia rozmowa, dzięki której możemy być pewni, że każda osoba usłyszy nasze argumenty;
Finanse: brak.
Zdecydowano się na zbiórkę pieniędzy w crowdfundingu. Już pierwszego dnia wpłynęło 50 tysięcy euro, a pod koniec konto zamknęło się kwotą 800 tysięcy.
W książce jest ciekawy opis bardzo ciekawie prowadzonej kampanii, jej uwarunkowań i metod. Nic, tylko czytać i się uczyć.
Dzięki kampanii aborcja staje się tym, czym jest w istocie – sytuacją z życia – koleżanki z pracy, dziewczyny spod piątki, najlepszej przyjaciółki. Ani teolog, ani prawnik nie będzie jej trzymał za rękę. Nie będzie jej przytulał, gdy płacze. Mówił, że wszystko będzie dobrze, gdy się boi. Kto inny to zrobi, jak nie mu? A żebyśmy mogli to zrobić, terminacja ciąży musi stać się częścią opieki zdrowotnej.
W przeprowadzonym w roku 2018 referendum 66,4% obywateli Irlandii oddało głosy na Tak. Nie było wielkich różnic miedzy miastem, a wsią, starszymi i młodym.
Ale wróćmy nad Wartę, Odrę i Wisłę… Wydaje mi się, że sprzeciw liberalnych polityków wobec idei głosowania powszechnego wynika nie tylko z braku wiary w demokrację, bo zapewne też i z obaw o wynik referendum. Nie są one bezzasadne. Lejąca się z wielu kierunków od ponad trzydziestu lat propaganda zrobiła swoje: płód = dziecko, usunięcie ciąży = zabicie człowieka, makabryczne fotografie i filmy… To musiało wywrzeć wpływ na sposób myślenia wielu ludzi, nawet dalekich od kruchty.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że aborcja jest czymś dobrym. Ale przecież w naszym życiu musimy rozwiązywać wiele dylematów, ważyć różne racje. Perspektywa przyjścia na świat dziecka bardzo często oznacza szczęście, przynajmniej powinna. Jednak jest niemało przypadków, kiedy nie tylko jest niechciana, ale i stanowi zagrożenie dla życia kobiety rozumianego w sensie fizycznym, jak i społecznym. Dlatego w cywilizowanych społeczeństwach przerywanie ciąży jest dopuszczalne.
Żeby przekonać większość Polaków do tej prawdy, potrzebny jest czas i wytężona, dobrze zaplanowana praca wielu ludzi. Marsze czarnych parasolek nie wystarczą, choć oczywiście trzeba mieć szacunek dla ich uczestniczek i uczestników. Pokrzykiwania pani Żukowskiej niczego nie załatwią, mogą raczej szkodzić. Już zaszkodziły…
Czy znajdą się w Polsce siły społeczne oraz polityczne zdolne i chętne do przeprowadzenia tej pracy?
Pewnie tak, ale raczej nieprędko.
Marta Abramowicz
Irlandia wstaje z kolan
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Warszawa 2023