Nie dla dyktatu!
Zamiast szukać przyczyn wyludniania się i ubożenia miasta oraz sposobów na powstrzymanie tych zjawisk, podczas ubiegłorocznej samorządowej kampanii wyborczej działacze różnej maści zaczęli mówić o powiększeniu obszaru Gorzowa Wlkp. kosztem ościennych gmin. Do powyborczego porozumienia koalicyjnego między klubami radnych Gorzów Plus (prezydenckiego) i Koalicji Obywatelskiej wpisano przeprowadzenie konsultacji na ten temat.
Nawet nie rozpoczęto ich z mieszkańcami miasta, czy (nie)zainteresowanych gmin, nie zapytano o zdanie ich przedstawicieli, czyli wójtów i rady gmin, a już delegacja w składzie przewodniczący RM Robert Surowiec + I Zastępca Prezydenta Miasta Izabela Piotrowicz, wzmocniona przez posłanką PO Krystyną Sibińską, pojechała do Warszawy na pogaduchy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji i umówiła się na robocze spotkania z przedstawicielami miast, które „taki proces mają już za sobą”.
Kilka dniu później prezydent Jacek Wójcicki złagodził stanowisko i mówił już nie o przyłączeniu całych gmin, czy sołectw z mieszkańcami, tylko „terenów dla inwestorów”.
Tak, czy owak, widać wyraźnie, że władze miasta Gorzowa mają zamiar dokonać anschlussu. Nic więc dziwnego że Wójt Anna Mołodciak zajęła twarde stanowisko, podkreśliła, że działania związane z poszerzeniem granic odbywają się bez konsultacji z mieszkańcami i za ich plecami. 5 lutego br. Rada Gminy Kłodawa podjęła jednogłośnie uchwałę, w której zawarła stanowczy sprzeciw przeciwko formie i stylowi podejmowanej próby korekty granic Gorzowa Wielkopolskiego kosztem naszej Gminy i jej mieszkańców. Wskazała, że niwelowanie deficytów Gorzowa przez jego włodarzy nie może odbywać się kosztem Gminy Kłodawa i w dodatku za plecami jej mieszkańców. Zwróciła uwagę na wcześniejsze decyzje Gorzowa, które osłabiały współpracę regionalną, m.in. wycofanie się miasta ze Związku Celowego Gmin MG-6.
Uchwałę o podobnej treści podjęła również Rada Gminy Santok.
